wzięła też trochę sera i później rzuciła go mewom. N

wzięła też trochę sera oraz później rzuciła go mewom. na zewnątrz w ogrodzie zerwała lawendę, udało jej się też znaleźć kilka owoców dzikiej róży. swoim niewielkim ostrym sztyletem ucięła parę symbolicznych gałązek jałowca oraz niewielki kawałek leszczyny. Kiedy wróciła do komnaty, zamknęła drzwi na zasuwę oraz zdjęła ubranie. Drżąc stanęła naga przed ogniem. przenigdy tego wcześniej nie robiła, wiedziała, że Viviana potępiłaby to, ponieważ ci, którzy nie okazują się uczeni czarów, mogą sobie przysporzyć licznych kłopotów, jeśli ich próbują. Ale wiedziała, że w taki sposób mogła przywołać Wzrok, nawet, jeśli osobiście go nie posiadała. Wrzuciła jałowiec do ognia, a kiedy uniósł się dym, przyłożyła gałąź leszczynową do czoła. Przed ogniem położyła owoce oraz kwiaty, potem solą oraz oliwą dotknęła swych gruczołów mlekowych, zjadła kęs pieczywa, upiła łyk wina, potem, drżąc, położyła srebrne lustro tak, by odbijał się w nim blask ognia. Zaczerpnęła z beczki na wodę do obmywania włosów oraz polała czystą deszczową wodą gładką powierzchnię lustra. Wyszeptała: – Na rzeczy znane oraz nieznane, na wodę oraz ogień, sól, oliwę oraz wino, na kwiaty oraz owoce, zaklinam cię, Bogini, pozwól mi ujrzeć mą siostrę Vivianę. Powierzchnia wody mineralnej zmarszczyła się powoli. Igriana zadrżała nagle jak w podmuchu lodowatego wiatru. Zastanawiała się, czy zaklęcie zadziała, czy jej czary nie były bluźnierstwem. Na powierzchni ukazała się najpierw jej własna twarz, ale powoli zaczęła się rozpływać, aż przemieniła się w potężną twarz Bogini z kiściami jarzębiny zdobiącymi jej czoło. A potem, kiedy obraz się wyostrzył oraz uspokoił, Igriana zobaczyła coś innego niż to, czego oczekiwała. Widziała wnętrze komnaty, którą znała. To był kiedyś pokój jej mamy w Avalonie, a obecnie były tam kobiety odziane w ciemne szaty kapłanek. Z początku na darmo szukała wśród nich własnej siostry. Kobiety wchodziły oraz wychodziły, kręciły się, w komnacie jest zamieszanie. A potem zobaczyła swoją siostrę, Vivianę. Wyglądała na chorą, zmęczoną oraz cierpiącą oraz chodziła, chodziła w tę oraz z powrotem, opierając się na ramieniu jednej z kapłanek. Przerażona Igriana zrozumiała, co widzi. Viviana w swej jasnej szacie z surowej wełny była brzemienna, z wydętym brzuchem, twarzą skurczoną bólem, oraz non stop tak chodziła oraz chodziła... Igriana pamiętała, że akuszerki kazały jej robić samoczynnie, kiedy zaczęła rodzić Morgianę. Nie, nie! O Matko Ceridwen, błogosławiona Bogini, nie... nasza mama tak umarła, ale Viviana była pewna, że już nie urodzi... a obecnie ona umrze, nie przeżyje wydania dziecka na świat w tym wieku... dlaczego, kiedy zrozumiała, że poczęła, nie wzięła jakiejś mikstury, żeby się pozbyć dziecka? poniżej koniec wszystkich jej planów... to już naprawdę koniec... A ja zrujnowałam swoje życie przez senne marzenie... a potem Igriana nagle się zawstydziła, że uważa o własnym nieszczęściu, kiedy Viviana miała zlec w połogu oraz nie jest nadziei, by dodatkowo wstała z niego żywa. Przerażona, zalana łzami, nie mogła odsunąć wzroku od lustra. oraz wtedy nagle Viviana podniosła głowę, patrząc ponad głową kapłanki, na której ramieniu się opierała. oraz w jej cierpiących oczach pojawiło się załapanie oraz czułość. Igriana jej nie słyszała, ale to jest tak, jakby Viviana mówiła wyraźnie w jej umyśle. dziecko... siostrzyczko... Grainné... Igriana chciała ją zawołać, wykrzyczeć własny lęk, rozpacz oraz przerażenie, ale nie mogła zrzucać obecnie na Vivianę wagi swych własnych zmartwień. Całe swoje serce włożyła w jeden szloch. – Słyszę cię, moja matko, moja siostro, moja kapłanko oraz moja Bogini... – Igriano, powiadam ci, nawet w owej godzinie nie trać nadziei, nie rozpaczaj! bywa wyższy cel wszystkich cierpień, widziałam to... nie rozpaczaj... oraz przez chwilę, czując, jak włosy na jej ramionach podnoszą się ze strachu, Igriana rzeczywiście poczuła na swym policzku delikatny dotyk, jak najlżejszy z pocałunków, a Viviana szepnęła: „Siostrzyczko...” później Igriana